HIKO-slow life
- Authorhiko
- Date 12 Czerwiec 2020
- CategoryArchitektura
Kiedy byłam dzieckiem i chodziłam do szkoły mama codziennie dawała mi kanapkę. Jak ja nie cierpiałam tych kanapek!!! One zawsze były smarowane swojskim masłem w kolorze żółtym o słodkawym posmaku. Jako dodatek szynka, peklowana przez mamę i pieczołowicie wędzona przez tatę na aromatycznym drewnie drzew owocowych, albo kanapki z kiełbasą swojską przyprawioną dużą ilością czosnku i gorczycy, również własnej roboty z mięsa wyhodowanego na naszym gospodarstwie. Już szczytem była kanapka ze swojskim pasztetem tzw. leberwosztym. Kiedy otwierałam kanapkę, którą przeważnie miałam zapakowaną w szczelny woreczek, rozchodziła się woń na cały duży, szkolny korytarz i się zaczynało… dzieci wołały: Co za smród! Po zidentyfikowaniu mojej kanapki zaczynały wołać muuuu albo gdakać jak kury! W szkole średniej było jeszcze gorzej… pochodzenie z gospodarstwa w latach 90 XXw. było udręką. Pamiętam do teraz jak błagałam mamę o kanapki z żółtym serem bezzapachowym, jak prosiłam o kupienie mleka w kartonie kiedy przychodzili moi znajomi, żeby nie robić wstydu mlekiem o zapachu mleka. W latach 90 trzeba było być plastikowym, kolorowym, bezzapachowym, chemicznym i bardzo sztucznym jak z reklamy pomiędzy teleexpresem i Klanem.
Moje pokolenie zostało wyciśnięte w dzieciństwie z pierwotnego instynktu do kochania natury. Już od pierwszych dni zalecano karmić nas mlekiem modyfikowanym. W przedszkolu i szkole nie uczono nas przyrody tej najbliższej na tzw. dotyk. Świat roślin podzielono na choinki, drzewa, krzaki i kwiaty… świat zwierząt na kurczaki, z których produkuje się fast food, tygrysy, słonie i hipopotamy. Guma turbo, oranżada, chrupki, frytki, zupa z paczki wygryzły z naszego menu proste dania obiadowe, owoce z ogrodu, marchewki na przekąski, kompoty ze świeżych owoców. Kurz po zabawach na placu, w lesie i polu zamieniono na czysty fotel na kółkach i komputer. Stworzono konsumenta nowej „niby zachodniej” rzeczywistości napędzającego gospodarkę. Stworzono pokolenie hejtujące kanapkę o zapachu jedzenia.
W tym całym oszołomieniu lat 90 i początkach XXIw., tocząc walkę pomiędzy tym co modne, sztuczne, wielkomiejskie i tym co instynktowne pochodzące z natury i wychowania na gospodarstwie zaczęłam układać sobie swoje miejsce na ziemi z idealnym partnerem.
Nadszedł czas decyzji o rezygnacji z pracy w dużej firmie, pozostaniu na wsi, założeniu tutaj rodziny i firmy, wyborze pracy i środowiska pracy, wybudowaniu domu wraz z pracownią i połączeniu pracy z życiem rodzinnym, wychowywaniem dzieci wśród rodziny i przyjaciół. Zaprojektowanie domu w charakterze stodoły, stworzenie ogrodu z roślinnością użytkową, zakup psa, założenie pasieki. Wszystkie te decyzje i przedsięwzięcia nie przyszły nam od razu lecz powoli w rytmie slow. Każdego dnia przyglądamy się swojemu życiu, analizujemy siły i możliwości, przyzwyczajamy się do zmian powoli, aż stają się naturalne.
Codziennie kiedy wstaję uśmiecham się do siebie. Cieszy mnie mój widok z okna na wschód, pogwizdywanie kosów o poranku, ukochana osoba przy boku, śmiechy i chichy dzieci, ich małe tragedie i smutki, którym potrafię zaradzić, wskakujący na mnie pies z ulubionym kocykiem w pysku. Cieszy mnie kawa na tarasie skoro świt, bieg w porannej mgle, zapach drewna na elewacji domu, aromat roślinności w ogrodzie. Smak świeżego ciasta, obiadu z warzyw zebranych we własnym namiocie foliowym.
Życie w zgodzie z naturą, dochodzenie do wielu rzeczy powoli w miarę własnych możliwości, obserwacja otaczającego świata i dążenie do równowagi. Życie w rytmie slow.
Jesteśmy ludźmi przed 40. Przez pół życia kłóciliśmy się z tą „przepyszną kanapką” serwowaną od tak, próbując zastąpić ją sztucznym tworem. W końcu znaleźliśmy receptę na swoje życie i cały czas konsekwentnie ją realizujemy.
Cieszą nas klienci z podobną receptą. Uwielbiamy projektować ich domy, które w podobnej do naszej konwencji urealniają ich własną filozofię slow. Domy z naturalnych materiałów, otwarte na ogrody pełne bioróżnorodności z dzikimi zapylaczami, szklarniami, piwniczkami, roślinami owocowymi i miododajnymi, ziołami, warzywami.
Sami prowadząc slow życie w otoczeniu roślin i zwierząt jesteśmy w tym autentyczni.
Teraz po 30latach nie wstydzę się aromatycznej kanapki, wręcz przeciwnie staram się nią dzielić.
Marta Hirsz – Architekt Krajobrazu
Write a comment